czwartek, 7 listopada 2019

Tydzień z Terminatorem | Dzień #4 - Recenzja filmu "Terminator 2: Dzień Sądu"

 

Blog to w głównej mierze akumulacja moich recenzji i dłuższych tekstów. Po codzienne memy, newsy i krótkie formy, wpadaj na: https://facebook.com/OstatniNaSali

Gdy pierwszy „Terminator” okazaÅ‚ siÄ™ niepodważalnym sukcesem, powstanie potencjalnego sequelu staÅ‚o siÄ™ tylko kwestiÄ… czasy. Fani musieli jednak czekać na kontynuacjÄ™ prawie 7 lat. W tym czasie Cameronowi udaÅ‚o siÄ™ nakrÄ™cić 2 filmy, w tym drugÄ… część obcego, a także… wyprowadzić siÄ™ z auta, w którym to pomieszkiwaÅ‚ na pewien czas przed zdobyciem fortuny. Gdy jednak „Terminator 2: DzieÅ„ sÄ…du” trafiÅ‚ wreszcie do kin, byÅ‚ jednym z najlepszych filmowych sequeli wszechczasów i niewÄ…tpliwie, pozostaje nim do dziÅ›.

Fabularnie film przypomina swojÄ… konstrukcjÄ… „jedynkÄ™”. Dwóch podróżników w czasie (Arnold Schwarzenegger i Robert Patrick) ponownie przybywa do Los Angeles. Jeden, z zadaniem eksterminacji celu, drugi zaÅ› – z zadaniem niedopuszczenia do tego. Różnica jest taka, że tym razem oboje wysÅ‚anników to roboty, a celem jednego z nich nie jest już Sara Connor (Linda Hamilton), a jej nastoletni syn – John (Edward Furlong). Reszty Å‚atwo siÄ™ domyÅ›lić.

W pierwszej kolejności w oczy rzuca nam się całkowicie odmienny klimat względem poprzedniczki. Słoneczne Los Angeles lat 90-tych tętni życiem, motocykliści sączą w barach piwka przy dźwiękach country, a dzieciaki wydają kasę w salonach z automatami, korzystając z najnowszych dobrodziejstw rewolucji naukowo-technicznej. Jedynie biedna Sara siedzi w szpitalu psychiatrycznym po tym, jak naopowiadała wszystkim wkoło o morderczych robotach przybyłych z roku 2029. Do Sci-Fi o pojedynku niszczycielskich maszyn, reżyser wrzuca także dramat i trochę komedii, a wszystko to z odpowiednim wyczuciem. Wątki odchodzącej od zmysłów Sary wyczekującej końca świata czy relacja T-800 z Johnem poszukującym w robocie ojcowskiego wzorca, doskonale potrafią uderzyć w tragiczne nutki, za to uczący się ludzkich nawyków Terminator to naprawdę świetny, nieprzesadzony motyw humorystyczny. Jednocześnie, Cameron ani na chwilę nie zapomina, że przede wszystkim prowadzi tu film akcji. Pościgi, wybuchy i starcia są tu głównym daniem, a wysoki budżet pozwala na wdrożenie do produkcji wszystkich tych pomysłów, na które w 1984r nie starczyło funduszy.

Na szczególnÄ… uwagÄ™ zasÅ‚ugujÄ… również bohaterowie. Film rezygnuje z klasycznej kliszy rycerza ratujÄ…cego sÅ‚abszych i skrzywdzonych, w zamian serwujÄ…c nam grupÄ™ silnych postaci z krwi i koÅ›ci. John jest rezolutnym, twardo wychowanym dzieciakiem, Sara to filmowa ikona feministycznej siÅ‚y, Terminator zaÅ›… jest Terminatorem, po prostu. Nasi protagoniÅ›ci stajÄ… ramiÄ™ w ramiÄ™ ze wspólnym zÅ‚em, każdy daje coÅ› od siebie i nikt nie jest tu kotwicÄ…, holowanÄ… tylko po to, ażeby tu i ówdzie wrzucić elementy pseudodramatycznego patosu.

Oko za to cieszy polepszona technika samego Camerona, który od czasów pierwszego „Terminatora” nabraÅ‚ wiÄ™kszego obycia w staniu za kamerÄ…. Wszystko, od narracji po ujÄ™cia, sprawia tu wrażenie tworu peÅ‚nego i w najmniejszym stopniu przemyÅ›lanego, a caÅ‚ość obserwuje siÄ™ z wielkÄ… przyjemnoÅ›ciÄ…

W „Dniu SÄ…du” Cameron poÅ‚Ä…czyÅ‚ zjawiska, które nieczÄ™sto idÄ… ze sobÄ… w parze. Reżyser speÅ‚niÅ‚ swojÄ… wizjÄ™, usatysfakcjonowaÅ‚ niÄ… fanów, a przy okazji stworzyÅ‚ Å›wietnÄ… kontynuacjÄ™ wÅ‚asnego dzieÅ‚a, która staÅ‚a siÄ™ równie ikonicznym tworem co sam pierwowzór. „Terminator 2: DzieÅ„ sÄ…du” jest kompletny jako sequel, ale też kompletny jako dzieÅ‚o samo w sobie, warte uwagi nawet dziÅ›, niemalże 30 lat po premierze.


Ocena: 8/10

1 komentarz: